Jak powiedziała mi
raz dziewczyna założywszy sobie strapona - a teraz zabawimy się
trochę inaczej. Dziś właśnie tak
będzie - i nie chodzi mi o lewatywę, tylko o inność - bo omówię
Wam, spragnieni fani, coś, co tak naprawdę ciężko uznać za
książkę, a będzie to Epos o Gilgameszu. Gdybym epicki ten epos
miał opisać jednym tylko słowem to tym słowem byłoby
kureskodobryojajebie.
Nie marudźcie
proszę, że to jakiś staroć suchy jak pieprz (lub coś innego na
p), bowiem nie wiecie co, i nie wiecie o kim mówicie. Gilgamesz to
największy kozak starożytnej literatury ever. Jeżeli nie
wierzycie, to sprawdźcie tylko, jak się ten epik zaczyna:
'Który wszystko
widział po krańce świata, poznał morza i góry przemierzył, w
mrok najgłębszy zajrzał, z przyjacielem pospołu wrogów pokonał.
Zdobył mądrość, wszystko widział a przejrzał, widział rzeczy
zakryte, wiedział tajemne, przyniósł wieści sprzed wielkiego
potopu. Kiedy w drogę daleką wyruszył, zmęczył się ogromnie,
przyszedł z powrotem.
Na kamieniu wyrył
powieść o trudach.'
I co? Już po tych
kilku pierwszych wersach widać, że mamy do czynienia z nie jakaś
pierwszą lepszą łajzą, ale z prawdziwym twardzielem. To jeszcze
nie koniec epickości:
'Większy jest nad
wszystkich mężów Gilgamesz, w dwóch trzecich bogiem będący, w
jednej trzeciej człowiekiem. Widok jego ciała jest niezrównany.
Głowę jako byk nosi wysoko. Ciosu oręża jego z niczym nie
zrównasz, drużyna jego staje na odgłos bębna.'
(Hehe, zakładam, że
w ostatnim zdaniu słowo 'drużyna' użyto jako metafory ;)
Autorem EoG jest
Autor Nieznany. Ten niesamowity koleś napisał jeszcze kilka tysięcy
książek i tekstów w różnych językach i w różnych częściach
świata, np:
Mahabharata - Autor
Nieznany
Beowulf - Autor
Nieznany
Edda starsza - Autor
Nieznany
Pieśń o
Nibelungach - Autor Nieznany
Koleś był naprawdę
pracowity i uzdolniony, trzeba mu to oddać.
Epos ten powstał w
Mezopotamii (to tam gdzie Babilonia była w Civilization II),
najstarsze wersje pochodzą z XX wieku, ale tego przed naszą erą.
Swoje wersje mieli Sumerowie (zakłada się, że późniejsze wersje
wywodzą się właśnie od nich) Babilończycy, a nawet Hetyci!
Pewnie historia Bliskiego Wschodu to nie jest Wasz konik, uwierzcie mi
więc na słowo, że Gilgamesz był całkiem popularny. Poszczególne
wersje różnią się od siebie mniej lub bardziej, ale na szczęście
stworzono standardową wersją na dwunastu tablicach. (zbieżność
nazwy z rzymskim Prawem XII Tablic przypadkowa)
Wersja standardowa
traktuje o przygodach tytułowego pana Gje i próbach zdobycia
przezeń nieśmiertelności. Pierwsze przygody są oczywiście
łóżkowe, Giligili jest bowiem królem Uruk (to takie miasto było
kiedyś) i nazbyt chętnie korzysta z przywileju pierwszej nocy. Choć
przez wielu bogów nasz bohater został pobłogosławiony, to inni
mieli do niego wąty. Zwłaszcza Isztar, która nie mogła przeboleć,
że Gilgamesz nie chciał jej przelecieć. W odpowiedzi niejako na
nierówności klasowe w Uruk bogowie stworzyli człowieka-bestię by
pustoszył okolice tej mieściny. O dziwo nie nazwali go Lenin, tylko
Enkiu.
Wiecie, jak
Gilgamesz zareagował na wieść, że dziki Enkidu o wielkiej sile
żyje na pastwiskach i zjada ofce? Postanowił dzikusa uczłowieczyć
przez wysłanie do niego kapłanki, tj. prostytutki aby zrobiła co
trzeba i zawróciła Enkidu ze złej drogi. Nie muszę chyba dodawać,
w jaki sposób.
Hehe, EoG jest
książką która pozwala zrozumieć, jak ludzie nie zmienili się w
przeciągu ostatnich czterech tysięcy lat. Znaczy, ok, niby mamy
samochody i chrupki kukurydziane ale, jak to się mówi, mentalnie to
się obeszło bez większych zmian. W czasach Gilga najważniejszymi
kwestiami były bowiem dziewczyny z dużymi babilonami i dziki seks.
Czy dziś coś innego można znaleźć w telewizji czy książkach? W
internetach też jest tego pełno; wiem to, bo kolega mi pokazywał
swoją kolekcję. Nielichą.
Wracając do tematu:
Enkiu wraz ze swa, ekhm, towarzyszką, przybył z głuszy do miasta
by rzucić wyzwanie wielkiemu Gilgameszowi. Zapasy wygrał Gilgamesz
i dlatego to epos o Gilgameszu a nie epos o Enkidu. Tak czy siak
dwóch przeciwników od razu się zziomało i od tamtej pory w Uruk
było dwóch takich, co nadużywali prawa pierwszej nocy. Chyba nawet
wprowadzili prawo drugiej i trzeciej nocy.
Kolejne tabliczki
opowiadają o tym, jak Gilgamesz ze wspólnikiem zabijają strażnika
Lasu Cedrowego - Humbabę, którego 'oddech to śmierć' (znaczy się
brudasa). Sława i szczęście Gilgamesz sięgnęła wówczas
szczytu. Gdy się jednak osiągnęło szczyt to dalsza droga wiedzie
już tylko w dół. Ku rozpaczy dzielnego króla Enkidu umiera rażony
chorobą. Może to nie sama śmierć przyjaciela tak wstrząsnęła
G, jak uświadomienie sobie, że on sam jest przecież śmiertelny.
Nasz epicki heros nie byłby jednak sobą, gdyby nie chciał tego
zmienić. Wyruszył więc na wspomniane krańce świata by spotkać
się z jedynym człowiekiem ocalałym z wielkiego Potopu i przy
okazji obdarzonego nieśmiertelnością - Utnapisztimem.
Historia
Utnapisztima i potopu została potem dokładnie skopiowana w innej
książce, ale by uniknąć pozwu o prawa autorskie imię Utnapisztima
zmieniono na Noe. (To nie jedyne zapożyczenie w Biblii z historii
Sumeru/Akkadu. Pływaniem za niemowlaka w koszyku legitymował się
jakieś dwa tysiące lat przed Mojżeszem niejaki Sargon Wielki. Nie
wszystko jednak należy traktować dosłownie).
Gilgamesz zapytany
o powód wizyty oraz nadmiar opalenizny odparł:
'Jakże mi lic nie
mieć wpadłych, twarzy przygiętej, jak takiemu, co w daleką drogę
odszedł, nie być podobnym? Mój przyjaciel i braciszek młodszy,
gońca osłów górskich, lampartów stepu, Enkidu, z którym
wszystko zwyciężaliśmy, w góry wkraczaliśmy, razem jąwszy
bykołaka ubiliśmy, lwy w przełęczach górskich księżycowi
pobiliśmy, w lesie cedrów mocarnego Humbabę zgubiliśmy, Enkidu,
którego tak miłowałem: los go dopadł człowiekowi sądzony!'
Utnapisztim był pod
takim wrażeniem wyczynów (no bo kto by nie był?), że zdradził
tajemnicę morskiego ziela, które miało mieć moc przywracania
młodości. Jako, że droga powrotna wiodła akurat przez morze, nasz
Gilgamesz przywiązał sobie do nóg kilo kamieni albo nawet więcej
i wyskoczył z łódki w głębiny. Wyrwał z dna cudowne ziele,
dowlókł się do brzegu i, wycieńczony, natychmiast zasnął. Gdy
tak sobie słodko spał z ukrycia wypełzną wąż i pożarł zioło
zostawiając Gilgamesza z pustą lufką. Widywałem szczęśliwsze
zakończenia.
A czy wspomniałem
już, ze wszystkich bohaterów literackich jacy byli i będą
najbardziej lubię właśnie Gilgamesza? Spójrzcie tylko na niego,
taki był wielki, taki wspaniały, dał z siebie wszystko, zaszedł
dalej niż ktokolwiek inny, a mimo to przegrał. Zawsze jest mi
smutno, gdy czytam ten fragment jak przed samym Uruk traci nagle to,
co z takim trudem wywalczył. Gdyby strata nastąpiła jeszcze gdzieś
na końcu świata to luz, ale tak, dwa metry przed metą, to musiało
być bolesne. Nie wszystko zależy od nas samych, niezależnie od
tego jakie się ma plecy.
No ale nie smućmy
się już jego ciężkim losem. A czy wspomniałem już, że
'Giligiligamesz' uchodzi za pierwszą w świecie powieść? Pierwsza
książka w dziejach i od razu tak zajebista. Jakie to szczęście!
Pomyślcie tylko, gdyby 'Gilgamesza' napisał nie ten znakomity Autor
Nieznany a np. paólo coeljo, to ludzkość zarzuciłaby literaturę
w dniu jej powstania:
'A co to kurwa za
gówno przaśne, wolę dalej posuwać kozy niż czytać ten bełkot'.
Na szczęście dla
nas w historii starożytnych pojawia się stosunkowo mało Brazylijczyków, więc w tym newralgicznym dla literatury momencie
nie zdążyli jej zakazić.
A czy wspomniałem
już czemu nazywają go eposem o Gilgameszu a nie np: historyjką o
Gilgameszu? Bo jest kurwa epicki! Przerabiałem go w szkole mając
lat osiem; pamiętam, że spytałem mamę:
'Czy będę kiedyś
tak kurewsko epicki jak Gilgamesz?'
Mama przeraziła się
i nie posłała mnie już do szkoły, żebym nie przeją więcej
złych słów. Byłem i jestem bardzo zadowolony z jej decyzji.
Zważcie: Iwaszkiewicz nie skończył studiów, Józek Conrad ledwie
przebrnął przez gimnazjum, mi zaś udało się przebić ich
wszystkich! To prawda, z moim talentem mogłem być kimś, wieść
życie profesora, mogłem być chanem na Krymie, ale wybrałem życie
kelnera.
A czy wspomniałem
już, że można po polskiemu to można dostać dwa przekłady? Jeden
jest strasznie słaby, okrojony z ciekawszych fragmentów i na domiar
złego zamieniono w nim nazwy wszystkich miejscowości z sumeryjskich
i akkadyjskich na takie, jakie nosiły w czasach biblijnych.
Coż to za głąb na
takie zabieg się zdobył? Przecież ta cywilizacja była starożytna
nawet dla starożytnych Hebrajczyków. To tak, jakby dziś zrobić
przekład i przechrzcić Gilgamesza na Ahmeda, bo to tamtejsze
tereny. (Cóż, nie byłoby to zupełnie bezpodstawne, ludy
starożytnego Bliskiego Wschodu to byli w większości Semici; Żydzi
i Arabowie przynależą zaś do tej grupy). Drugi przekład, bodajże
Stillera jest ok i to z niego pochodzą wszystkie cytowane tu
fragmenty.
A czy wspomniałem
już, że jest jeszcze jedna rzecz, za którą lubię Gilgamesza?
Mnie i jego łączy bowiem pewien anatomiczny szczegół, który Wam
zdradzę na zakończenie:
'Większy jest nad
wszystkich mężów Gilgamesz (...) Pierś jego, powiadaj, na
dwanaście łokci szeroka, członek jego, powiadają, mierzy trzy
łokcie.'
Autor Nieznany?
Ja
zapomniałem, to jego ta powieść 'Z ogniem i mieczem'. Mnie Mery
czytała ładniejsze kawałki z niego!
Aha, no
dziś nie ma żadnych ładniejszych kawałków, bo tyle co mógł to
wplotłem w tekst, a poza tym to i tak miało być inaczej, co nie?
To ja już się nie dziwię, że co rusz wyskakujesz z tym prężeniem bicepsa - mając takiego bohatera trudno żeby było inaczej, choć oprócz G. brałam jeszcze pod uwagę, że się na Johnny'ego Bravo stylizujesz ;P
OdpowiedzUsuńFajny pomysł na wpis i z tym sięgnięciem do "źródeł literatury" - źródeł, gdzie epickość jest tak stężona, że można ją nożem kroić. O zawartości testosteronu nie wspominając ;)
Też nie rozumiem po co robi się przekłady okrojone i ze zmienionymi nazwami, zwłaszcza że nazwy, jak i imiona nadają właśnie charakteru danego regionu opowieści. Sama rozglądałam się trochę za "Podróżami Guliwera" i wszędzie tylko skrócone wersje dla dzieci :(
A dziękuję. To nie tak, że wpadłem na pomysł: 'o, przybliżę tym nieborakom początki literatury'; po prostu G bardzo mi się podoba :) No i fakt, testosteronu to w nim jest po pachy. Ale z tym dżonym brawo to podpadłaś ;)
OdpowiedzUsuńNie dziw się, że nie możesz dostać oryginalnych podróży góliwera, słyszałem, że są tak hardkorowe, że trafiły na indeks.
Rozumiem, że masz plakat G. nad łóżkiem? :D
UsuńHardkorem to by było czytanie eposu w oryginale - a Ty mi tu oszukujesz z jakimiś przekładami, miałeś czytać z tabliczek!
"Podróże..." na indeksie? Przecież to bajeczka dla dzieci, a przynajmniej od czasu, jak je poddano kastracji ;) Swoją drogą to dziwne co spotkało tę książkę, autor pewnie w grobie się przewraca.
Nad łóżkiem to tylko gołe baby, zdjęcie G trzymam pod poduszką. To nie tak, że go mam za idola, po prostu jest mi go szkoda, więc go lubię. Poza tym ta jego przygoda ta ważna nałuka.
OdpowiedzUsuńOczywiście, że czytałem gilgamesza z tabliczek. Pismo klinowe i jego zawiłą ortografię znam rufnie dobże, co polskom. No ale dla szerokich mas, jakie to forum czytają, podałem przekłady, które są bardziej w ich zasięgu.
A słift się nie przewraca, tylko cieszy, bo takie skrócone wersje się lepiej sprzedają. I drożej.
Mam wrażenie, że G. wzruszył Cię analogicznie do zająca z wiersza Tuwima. W tym eposie ciekawe wydaje się to, że tak niewiele brakowało by swój cel osiągnął - to chyba dość nietypowe rozwiązanie, jak na opowieść o herosie?
UsuńS. się nie cieszy, bo i tak już grosz z tego mieć nie będzie. Krótsze wersje sprzedają się drożej?
No wiesz, gdyby mu się udało to byłby epos jak epos i bohater jakich wielu, a tak jest inaczej. Warto przeczytać całość, żeby zobaczyć jak giłgamesz wtapia na końcu. To taka mądra jest książka wbrew pozorom.
OdpowiedzUsuńKrótsze książki sprzedają się lepiej, czyli sprzedaje się ich więcej. A więcej, to przecież to samo, co drożej :)
To takie dość współczesne spojrzenie - książkowy bohater, który popełnia błędy i ma wady. Można odnieść wrażenie, że Autor Nieznany wysoko zawiesił poprzeczkę te ileś lat temu, a my obecnie ledwo do niej sięgamy ;)
UsuńFaktycznie, AN rozpoczął z wysokiego C, czy może raczej G (hehe, nie dość, że dowcipny jestem, to jeszcze muzykalny).
OdpowiedzUsuńMuszę tylko sprostować, że Gilgamesz nie miał wad, po prostu miał trochę pecha.
Wysokie C? Niestety nie przepadam za facetami śpiewającymi falsetem.
UsuńJak miałabym się czepiać (ale przecież ja nigdy się nie czepiam :)), to w sumie pech to wada.