środa, 20 listopada 2013

Książki Równoległe: 'Na Zachodzie Bez Zmian' kontra 'Szkarłatne Godło Odwagi'

Ród mój jest starożytny i od samego Plutarcha się wywodzi. Z racji tej dziedziczę prawa autorskie do 'Żywotów Równoległych'. Postanowiłem je nieco odkurzyć i dostosować do tematyki bloga tworząc cykl 'Książki Równoległe' który sławą przebije pierwowzór.

Na pierwszy ogień postanowiłem rzucić tematykę wojenną (hehe, cóż za żart świetny mi wyszedł). Porównam 'Szkarłatne Godło Odwagi' Stephena Crane'a z 'Na Zachodzie Bez Zmian' Ericha Marii Remarque'a, czyli wojna secesyjna i wojna pierwsza, ale za to światowa.

Marysia Remarque to wbrew pozorom facet, sprzedał on więcej książek niż napisał i samo to czyni z niego dobrego autora. Choć znany jest głównie za sprawą 'Na Zachodzie Bez Zmian' to nie jest to bynajmniej gwiazda jednego przeboju (zobaczta 'Łuk Tryumfalny'). Jego książki czyta się dla samej treści bowiem jeżeli chodzi o styl to Remarque ewidentnie nie był orzełem – bez fajerwerków ale i też bez nudy. Nie każdemu może to się podobać, np bojówki NSDAP paliły jego książki przy każdej okazji.
Stefcio Żuraw, urodzony w kraju wolności U.S of A. również jest znany szerzej tylko z jednego dzieła, rzeczonego 'Szkarłatnego Godła Odwagi'. Sztandarowa pozycja dla studentów anglistyki jak świat długi i szeroki. Pisywał on też sporo wierszy. Znasz-li ten kawałek o bestii wpierdalającej serce?
"... gorzkie ono, ale je lubię bo jest gorzkie i bo moje to serce" – to on właśnie to napisał. Książka Crane'a jest cieniutka jak mój portfel ale za to napakowana akcją. Jaki jest język Stefcia widać po samym tytule; od razu go Wam przetłumaczę: szkarłatne godło odwagi to rana w bitwie poniesiona. Co ciekawe Krejn nie widział wojny przed napisaniem Godła a mimo to wszyscy weterani chwalili go za niezwykły realizm opisów. Maryś natomiast był na wojnie i też go chwalono za realizm.

Skupmy się póki co na treści Godła. Henio, młody chłopaczek, na pewno nie tak przystojny jak ja, postanawia zaciągnąć się do wojsk Unii by rozpieprzyć armie Konfederatów, podbić Południe, uwolnić murzynów i przypodobać się koleżance z klasy. Żaden patriotyzm nim jednak nie kieruje tylko marzenia o sławie. Tak jest, ten goguś nie może doczekać się aż będzie mu dane dokonać czynów bohaterskich i chwalebnych. W tej bufonadzie przygotował sobie podniosły tekst pożegnania z matką. Później następuje tak dobrze wszystkim znane zderzenie marzeń z rzeczywistością. Auć! Henio trafia na front gdzie raczej nie przestrzega się Kodeksu Szlachetnego Rycerza. Odwaga ulatuje i Henio przy pierwszym wystrzale robi w gacie i ucieka. Zamiast Szkarłatnego Godła Odwagi dorabia się Brązowej Plakietki Wstydu na tyłku. Nie myślcie, że zakończenie właśnie opowiedziałem, o nie nie. Ucieczka to ledwie połowa historii. Po odnalezieniu swojego oddziału Heniek dostanie jeszcze szanse do rehabilitacji i kto wie, może uda mu się zdobyć upragnione szkarłatne godło.
Bardzo dobre pisanie Crane'a mocno wciąga w akcje książki. Walka, tułaczka, potem znowu walka, obrazy tak realistyczne, że nie wiedziałem, czy czytam książkę czy oglądam film. W 3D. Cały zamęt w bitwie, cały zamęt w głowie Henry'ego udziela się i czytelnikowi. Cholera, przy opisie nawały ogniowej założyłem wiadro na łeb w obawie przed odłamkami. 'Szkarłatne Godło Odwagi' prócz akcji zawiera w sobie i przesłanie. Pacyfizm autora jest dość silnie zaznaczony (zważywszy na małą objętość książki) i chyba tylko sierżant Hartman z 'Full Metal Jacket' by mu nie uległ.

'Na Zachodzie Bez Zmian' jest, pod pewnymi względami, bardzo podobne do Godła. Chodzi mniej więcej o to samo, jest wojna a my śledzimy losy grupki przyjaciół ze szkoły rzuconych w okoliczności co najmniej niesprzyjające. Cała klasa z jakiegoś niemieckiego zadupia, kierowana patriotycznym obowiązkiem i modą zaciąga się do woja. Fabuła jednak nie ogranicza się w czasie do jednej, nieokreślonej bitwy i paru dni ją poprzedzających jak to ma miejsce u Krejna. Ciągnie się ona od rozpoczęcia wojny do niemal samego jej końca, choć chronologia nie jest zachowana. Im więcej stron się czyta tym bardziej pogłębia się spustoszenie jakie okopowe życie dokonuje w bohaterach. Oraz w samej liczbie bohaterów, artyleria w końcu nie śpi. Nie ma tu za dużo krwawych opisów, to nie jest książkowa wersja 'Piły'. Remarque pokazuje głównie te rany na które nie da się założyć opatrunku; sam on pisał, że to powieść o ' pokoleniu, które wojna zniszczyła – nawet jeżeli uchroniło się przed granatami'.
'Na Zachodzie' zaczyna się dość humorystycznie – frontowy oddział z 50% stratami wycofuje się na tyły, kucharz zaś nie wiedząc o niczym nagotował dla pełnej kompanii. Wszyscy żołnierze się cieszą, pośrednio ze śmierci kolegów, bo dostaną dwa razy więcej kaszy i papierosów. Niech jednak nikogo ten 'sielankowy' wstęp nie zmyli! Książka jest poruszająca aż do bólu. Mam 50cm w bicepsie i bary jak trzeba ale i ja się wzruszyłem podczas czytania. Tylko na chwilę, wiadomo, a to co mi z oczu kapało to nie były łzy, ale kamienie.
Dla mnie najbardziej przejmujący był fragment, gdy nasz bohater-narrator przyjechał do domu na przepustkę. Jak patrzył na swój pokój gdzie dawne życie zostawił, na biurko na którym pisał kiedyś wiersze i wiedział, już wtedy wiedział, że nigdy tu nie wróci bo nic dawnego w nim już nie ma, została się pusta skorupa. Całą jego rodzinę dotykała ta wojna choć on sam był na froncie.
Napisałem 'bohater-narrator' trochę na wyrost; tak naprawdę u Remarque'a nie ma bohaterów, są za to przestraszone chłopaki które chcą tylko przeżyć, są kobiety cieszące się z tego, że mogą się oddać wrogim żołnierzom bo dostaną za to kawałek chleba, są matki wypłakujące oczy nad swoimi okaleczonymi dziećmi.

Tak jest moi mili, 'Na Zachodzie bez Zmian' to jest jedna z tych książek, której przesłanie dodaje się do światopoglądu czytelnika, tzn. raz w głowie się znalazłszy nigdy już jej nie opuszcza. Wyjaśnię to co nieco na moim przykładzie: Zawsze lubiłem historię, zwłaszcza te jej części gdzie wielkie armie wyrzynały się wzajemnie a potem dochodziło do masowych gwałtów. Wielki mój podziw budzili tacy ludzie jak Kamillus, Mariusz czy Kondeusz, którzy, zdawałoby się, samą swoją wolą dokonywali czynów dla innych nieosiągalnych. Dziś wiem, że nie należy patrzeć na to wszystko nie tylko z perspektywy zwycięskiego wodza ale też tych szarych mas, które oderwano od domu i kazano zabijać innych nie podając nawet powodu.
Obie omawiane przeze mnie książki pokazują, że wojna to nie zapasy w kisielu. Pokazują też jak bezwartościowe jest życie jednostki w całej tej machinie ("a jak ich wystrzelają to się pośle nowych i tak aż do skutku"). Generały siedzą przy kawce i mówią o ojczyźnie i obowiązku a narażać się przychodzi komu innemu.
Choć fantazję mam bardzo bujną (potwierdzić to mogą moje rozliczne kochanki) to nie potrafię sobie wyobrazić osoby, która po przeczytaniu Zachodu zgłosiłaby się na ochotnika na wojnę. Tą myślą kończę moją recenzję i udaję się na strzelnice.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz