Ród mój jest starożytny i od samego
Plutarcha się wywodzi. Z racji tej dziedziczę prawa autorskie do
'Żywotów Równoległych'. Postanowiłem je nieco odkurzyć i
dostosować do tematyki bloga tworząc cykl 'Książki Równoległe'
który sławą przebije pierwowzór.
Na pierwszy ogień postanowiłem
rzucić tematykę wojenną (hehe, cóż za żart świetny mi
wyszedł). Porównam 'Szkarłatne Godło Odwagi' Stephena Crane'a z
'Na Zachodzie Bez Zmian' Ericha Marii Remarque'a, czyli wojna
secesyjna i wojna pierwsza, ale za to światowa.
Marysia Remarque to wbrew pozorom
facet, sprzedał on więcej książek niż napisał i samo to czyni z
niego dobrego autora. Choć znany jest głównie za sprawą 'Na
Zachodzie Bez Zmian' to nie jest to bynajmniej gwiazda jednego
przeboju (zobaczta 'Łuk Tryumfalny'). Jego książki czyta się dla
samej treści bowiem jeżeli chodzi o styl to Remarque ewidentnie nie
był orzełem – bez fajerwerków ale i też bez nudy. Nie każdemu
może to się podobać, np bojówki NSDAP paliły jego książki przy
każdej okazji.
Stefcio Żuraw, urodzony w kraju
wolności U.S of A. również jest znany szerzej tylko z jednego
dzieła, rzeczonego 'Szkarłatnego Godła Odwagi'. Sztandarowa
pozycja dla studentów anglistyki jak świat długi i szeroki.
Pisywał on też sporo wierszy. Znasz-li ten kawałek o bestii
wpierdalającej serce?
"... gorzkie ono, ale je lubię bo
jest gorzkie i bo moje to serce" – to on właśnie to napisał.
Książka Crane'a jest cieniutka jak mój portfel ale za to napakowana
akcją. Jaki jest język Stefcia widać po samym tytule; od razu go
Wam przetłumaczę: szkarłatne godło odwagi to rana w bitwie
poniesiona. Co ciekawe Krejn nie widział wojny przed napisaniem
Godła a mimo to wszyscy weterani chwalili go za niezwykły realizm
opisów. Maryś natomiast był na wojnie i też go chwalono za
realizm.
Skupmy się póki co na treści Godła.
Henio, młody chłopaczek, na pewno nie tak przystojny jak ja,
postanawia zaciągnąć się do wojsk Unii by rozpieprzyć armie
Konfederatów, podbić Południe, uwolnić murzynów i przypodobać
się koleżance z klasy. Żaden patriotyzm nim jednak nie kieruje
tylko marzenia o sławie. Tak jest, ten goguś nie może doczekać
się aż będzie mu dane dokonać czynów bohaterskich i chwalebnych.
W tej bufonadzie przygotował sobie podniosły tekst pożegnania z
matką. Później następuje tak dobrze wszystkim znane zderzenie
marzeń z rzeczywistością. Auć! Henio trafia na front gdzie raczej
nie przestrzega się Kodeksu Szlachetnego Rycerza. Odwaga ulatuje i
Henio przy pierwszym wystrzale robi w gacie i ucieka. Zamiast
Szkarłatnego Godła Odwagi dorabia się Brązowej Plakietki Wstydu
na tyłku. Nie myślcie, że zakończenie właśnie opowiedziałem, o
nie nie. Ucieczka to ledwie połowa historii. Po odnalezieniu swojego
oddziału Heniek dostanie jeszcze szanse do rehabilitacji i kto wie,
może uda mu się zdobyć upragnione szkarłatne godło.
Bardzo dobre pisanie Crane'a mocno
wciąga w akcje książki. Walka, tułaczka, potem znowu walka,
obrazy tak realistyczne, że nie wiedziałem, czy czytam książkę
czy oglądam film. W 3D. Cały zamęt w bitwie, cały zamęt w głowie
Henry'ego udziela się i czytelnikowi. Cholera, przy opisie nawały
ogniowej założyłem wiadro na łeb w obawie przed odłamkami.
'Szkarłatne Godło Odwagi' prócz akcji zawiera w sobie i
przesłanie. Pacyfizm autora jest dość silnie zaznaczony (zważywszy
na małą objętość książki) i chyba tylko sierżant Hartman z
'Full Metal Jacket' by mu nie uległ.
'Na Zachodzie Bez Zmian' jest, pod
pewnymi względami, bardzo podobne do Godła. Chodzi mniej więcej o
to samo, jest wojna a my śledzimy losy grupki przyjaciół ze szkoły
rzuconych w okoliczności co najmniej niesprzyjające. Cała klasa z
jakiegoś niemieckiego zadupia, kierowana patriotycznym obowiązkiem
i modą zaciąga się do woja. Fabuła jednak nie ogranicza się w
czasie do jednej, nieokreślonej bitwy i paru dni ją poprzedzających
jak to ma miejsce u Krejna. Ciągnie się ona od rozpoczęcia wojny
do niemal samego jej końca, choć chronologia nie jest zachowana. Im
więcej stron się czyta tym bardziej pogłębia się spustoszenie
jakie okopowe życie dokonuje w bohaterach. Oraz w samej liczbie
bohaterów, artyleria w końcu nie śpi. Nie ma tu za dużo krwawych
opisów, to nie jest książkowa wersja 'Piły'. Remarque pokazuje
głównie te rany na które nie da się założyć opatrunku; sam on
pisał, że to powieść o ' pokoleniu, które wojna zniszczyła –
nawet jeżeli uchroniło się przed granatami'.
'Na Zachodzie' zaczyna się dość
humorystycznie – frontowy oddział z 50% stratami wycofuje się na
tyły, kucharz zaś nie wiedząc o niczym nagotował dla pełnej
kompanii. Wszyscy żołnierze się cieszą, pośrednio ze śmierci
kolegów, bo dostaną dwa razy więcej kaszy i papierosów. Niech
jednak nikogo ten 'sielankowy' wstęp nie zmyli! Książka jest
poruszająca aż do bólu. Mam 50cm w bicepsie i bary jak trzeba ale
i ja się wzruszyłem podczas czytania. Tylko na chwilę, wiadomo, a
to co mi z oczu kapało to nie były łzy, ale kamienie.
Dla mnie najbardziej przejmujący był
fragment, gdy nasz bohater-narrator przyjechał do domu na
przepustkę. Jak patrzył na swój pokój gdzie dawne życie
zostawił, na biurko na którym pisał kiedyś wiersze i wiedział,
już wtedy wiedział, że nigdy tu nie wróci bo nic dawnego w nim
już nie ma, została się pusta skorupa. Całą jego rodzinę
dotykała ta wojna choć on sam był na froncie.
Napisałem 'bohater-narrator' trochę
na wyrost; tak naprawdę u Remarque'a nie ma bohaterów, są za to
przestraszone chłopaki które chcą tylko przeżyć, są kobiety
cieszące się z tego, że mogą się oddać wrogim żołnierzom bo
dostaną za to kawałek chleba, są matki wypłakujące oczy nad
swoimi okaleczonymi dziećmi.
Tak jest moi mili, 'Na Zachodzie bez
Zmian' to jest jedna z tych książek, której przesłanie dodaje się
do światopoglądu czytelnika, tzn. raz w głowie się znalazłszy
nigdy już jej nie opuszcza. Wyjaśnię to co nieco na moim
przykładzie: Zawsze lubiłem historię, zwłaszcza te jej części
gdzie wielkie armie wyrzynały się wzajemnie a potem dochodziło do
masowych gwałtów. Wielki mój podziw budzili tacy ludzie jak
Kamillus, Mariusz czy Kondeusz, którzy, zdawałoby się, samą swoją
wolą dokonywali czynów dla innych nieosiągalnych. Dziś wiem, że
nie należy patrzeć na to wszystko nie tylko z perspektywy
zwycięskiego wodza ale też tych szarych mas, które oderwano od
domu i kazano zabijać innych nie podając nawet powodu.
Obie omawiane przeze mnie książki
pokazują, że wojna to nie zapasy w kisielu. Pokazują też jak
bezwartościowe jest życie jednostki w całej tej machinie ("a
jak ich wystrzelają to się pośle nowych i tak aż do skutku").
Generały siedzą przy kawce i mówią o ojczyźnie i obowiązku a
narażać się przychodzi komu innemu.
Choć fantazję mam bardzo bujną
(potwierdzić to mogą moje rozliczne kochanki) to nie potrafię
sobie wyobrazić osoby, która po przeczytaniu Zachodu zgłosiłaby
się na ochotnika na wojnę. Tą myślą kończę moją recenzję i
udaję się na strzelnice.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz