środa, 30 kwietnia 2014

Włodek Reymont - 'Ziemia Obiecana' a wódeczka rozlana

  

Poznałem więc niedawno niezłą laskę na melanżu. Znaczy wydawała się być niezła, pod kilogramami szpachli na twarzy trudno dostrzec jest mankamenty urody. Spojrzałem na nią znacząco i wskazałem palcem w stronę toalet, ale ona nie zareagowała - dawno nie spotkałem tak opornej sztuki. Jak na prawdziwego dżentelmena przystało postawiłem jej browara i zapytałem, czy bolało jak spadała z nieba. Pomimo mojego świetnego podrywu rozmowa niespecjalnie się kleiła, zmieniło się to na szczęście w momencie, gdy zeszliśmy na sprawy rodzinne:
- Muszę bratowi jakiś prezent kupić na urodziny. Olej do beemki dostanie od starego, to ja pewnie będę musiała jakąś książkę mu kupić, ale nie wiem jakom.
Odparłem na to:
- Spoko laleczka, coś zaradzimy. Widzisz, są takie książki, które przeczytane w odpowiednim wieku, sprawiają że człek bierze je sobie do serca bardziej niż inne. Jak dotąd napotkałem tylko trzy takie pozycje. Pierwszą, przy okazji spaloną, był 'Buszujący w zbożu'. Miałem zdrowo po czterdziestce gdy go przeczytałem i żałowałem wielce, że nie zrobiłem tego mając lat siedemnaście. Stałaby się wówczas 'buszujek' moją ulubioną książką i kto wie, może wpłynąłby na mnie na tyle, że sam zastrzeliłbym tego Ringo Starr'a. Druga książka to Keruackowskie 'W Drodze'. Choć dziś wydaje mi się dość naiwna to dla dwudziestojednolatka szukającego własnej drogi (hehe, dowcipasek ze mnie) była rzeczą naprawdę mocną. Trzecia i ostatnia na tej liście jest 'Ziemia Obiecana'. Chyba najlepsza rzecz, jaką można przeczytać przechodząc przez ten niewyraźny punkt oddzielający młodość górną i durną od wieku męskiego, wieku klęskiego.
Moja przemowa odniosła oczekiwany skutek. Cizia zachwyciła się i zaczęła szczebiotać:
- Och, ale jesteś inteligentny, i jaki mądry, tyle ci mam do powiedzenia...
Nie dałem jej rozwinąć myśli - kazałem oszczędzać język bo przyda jej się zaraz do czegoś innego i ruszyliśmy razem do wc na tle zachodzącego słońca.

wtorek, 8 kwietnia 2014


Już wkrótce:

- carska Rosja
- dużo bawełny 
- brak wuja Toma

Ponadto nowa seria graficzna współtworzona przez Rubensa, Michała Anioła i innych!


środa, 2 kwietnia 2014

Anthony Burgess - 'Doktorze, lecz się sam'



'Doktorze, lecz się sam' to mniej znana książka tego znanego kolesia od 'Mechanicznej Pomarańczy', Anthony Burgess'a. Większość kojarzy go, jesli w ogóle kojarzy, właśnie przez film Kubricka - ten z gołymi cycami i biciem starców. Film lubili wszyscy, poza Burgessem, który w świadomości mas stał się nagle gwiazdą jednego przeboju. Bolało go to tym bardziej, że był to jednak pisarz ceniony przez krytyków i prawie tak płodny jak ma bratowa, zwana pieszczotliwie Maciorą. Inną jego bolączką było to, że pomimo niewątpliwych sukesów na rynkach zachodnich w Polsce niespecjalnie chciano go czytać. Słyszałem plotkę, że popełnił samobójstwo celowo zarażając się rakiem płuc, gdy dowiedział się, że w Kraju Przywiślańskim nie przetłumaczono całej jego bibliografii. Nie wiem, czy ta informacja jest prawdziwa, moje źródło nie miało na sobie spodni i było na kwasie. Jak było naprawdę wie tylko Bóg i wróżbita Maciej, a ja Wam dziś przybliżę rzeczonego już 'Doktora'. Jestem przekonany, że ta pozycja Wam się spodoba i, że polubicie głównego bohatera, sympatycznego doktora Edwina Spindrift'a. Macie w końcu z nim tyle wspólnego: Spindrift też cierpiał na spore problemy z potencją, a jego żona się puszczała.