Byłem już po
robocie i miałem iść na dziwki, gdy posłyszałem zew. Dźwięk
dochodził z księgarni - rozniosłem drzwi na kopach i w środku
zobaczyłem wilka. On paczał na mnie, a ja paczałem na niego,
leżał na półce 'wszystek za 10 zeta'. Wiedziałem, co musi zostać
zrobione.
Pobiegłem szybko do
domu, zgniotłem skarbonkę w mojej mocarnej dłoni, policzyłem
grosiki, mama mi dołożyła jeszcze złotówkę i co tchu pognałem
z powrotem do księgarni.
W ten właśnie
sposób pierwsza z wielu książek Hessego znalazła się w moich
rękach. Zaryzykowałem z tym zakupem, ale się nie zawiodłem.
Okazało się, że Herman i ja nadajemy na tych samych falach,
przypasował mi on jak żaden inny facet przed nim i po nim. Ej, nic
między nami nie było! Zresztą, przysłowie mówi, że raz w dupę
to jeszcze nie pedał.
Egzystencjalizm,
samopoznanie, poszukiwanie sensu, filozofie wschodu - w tych branżach
robił nasz niemiaszek. Byłem kiedyś małą dziewczynką i
strasznie mnie rajcowały takie tematy, a teraz jestem dorosłym
facetem i nadal mnie to kręci. Nie wszyscy jednak podzielają mój
zachwyt nad Hermankiem.
Ogólnie rzecz
biorąc są na świecie dwa rodzaje ludzi: ci, co chodzą grupami i
ci, co chodzą samopas. Hesse to pisarz tylko dla tych drugich, do
pozostałych nie trafi zupełnie. Nie chcę powiedzieć, że
indywidualiści są w jakiś sposób lepsi od jednostek bardziej
uspołecznionych, po prostu im twórczość Chessego bardziej
przypadnie do gustu. Niemniej jednak każdy bywa czasami outsiderem;
kiedy czas będzie odpowiedni spróbujcie się z jego książkami,
może coś Wam dadzą.