niedziela, 18 maja 2014

EPICKI Epos o Gilgameszu



Jak powiedziała mi raz dziewczyna założywszy sobie strapona - a teraz zabawimy się trochę inaczej. Dziś właśnie tak będzie - i nie chodzi mi o lewatywę, tylko o inność - bo omówię Wam, spragnieni fani, coś, co tak naprawdę ciężko uznać za książkę, a będzie to Epos o Gilgameszu. Gdybym epicki ten epos miał opisać jednym tylko słowem to tym słowem byłoby kureskodobryojajebie.
Nie marudźcie proszę, że to jakiś staroć suchy jak pieprz (lub coś innego na p), bowiem nie wiecie co, i nie wiecie o kim mówicie. Gilgamesz to największy kozak starożytnej literatury ever. Jeżeli nie wierzycie, to sprawdźcie tylko, jak się ten epik zaczyna:

'Który wszystko widział po krańce świata, poznał morza i góry przemierzył, w mrok najgłębszy zajrzał, z przyjacielem pospołu wrogów pokonał. Zdobył mądrość, wszystko widział a przejrzał, widział rzeczy zakryte, wiedział tajemne, przyniósł wieści sprzed wielkiego potopu. Kiedy w drogę daleką wyruszył, zmęczył się ogromnie, przyszedł z powrotem.
Na kamieniu wyrył powieść o trudach.'

I co? Już po tych kilku pierwszych wersach widać, że mamy do czynienia z nie jakaś pierwszą lepszą łajzą, ale z prawdziwym twardzielem. To jeszcze nie koniec epickości:

'Większy jest nad wszystkich mężów Gilgamesz, w dwóch trzecich bogiem będący, w jednej trzeciej człowiekiem. Widok jego ciała jest niezrównany. Głowę jako byk nosi wysoko. Ciosu oręża jego z niczym nie zrównasz, drużyna jego staje na odgłos bębna.'
(Hehe, zakładam, że w ostatnim zdaniu słowo 'drużyna' użyto jako metafory ;)


Autorem EoG jest Autor Nieznany. Ten niesamowity koleś napisał jeszcze kilka tysięcy książek i tekstów w różnych językach i w różnych częściach świata, np:
Mahabharata - Autor Nieznany
Beowulf - Autor Nieznany
Edda starsza - Autor Nieznany
Pieśń o Nibelungach - Autor Nieznany
Koleś był naprawdę pracowity i uzdolniony, trzeba mu to oddać.

Epos ten powstał w Mezopotamii (to tam gdzie Babilonia była w Civilization II), najstarsze wersje pochodzą z XX wieku, ale tego przed naszą erą. Swoje wersje mieli Sumerowie (zakłada się, że późniejsze wersje wywodzą się właśnie od nich) Babilończycy, a nawet Hetyci! Pewnie historia Bliskiego Wschodu to nie jest Wasz konik, uwierzcie mi więc na słowo, że Gilgamesz był całkiem popularny. Poszczególne wersje różnią się od siebie mniej lub bardziej, ale na szczęście stworzono standardową wersją na dwunastu tablicach. (zbieżność nazwy z rzymskim Prawem XII Tablic przypadkowa)
Wersja standardowa traktuje o przygodach tytułowego pana Gje i próbach zdobycia przezeń nieśmiertelności. Pierwsze przygody są oczywiście łóżkowe, Giligili jest bowiem królem Uruk (to takie miasto było kiedyś) i nazbyt chętnie korzysta z przywileju pierwszej nocy. Choć przez wielu bogów nasz bohater został pobłogosławiony, to inni mieli do niego wąty. Zwłaszcza Isztar, która nie mogła przeboleć, że Gilgamesz nie chciał jej przelecieć. W odpowiedzi niejako na nierówności klasowe w Uruk bogowie stworzyli człowieka-bestię by pustoszył okolice tej mieściny. O dziwo nie nazwali go Lenin, tylko Enkiu.
Wiecie, jak Gilgamesz zareagował na wieść, że dziki Enkidu o wielkiej sile żyje na pastwiskach i zjada ofce? Postanowił dzikusa uczłowieczyć przez wysłanie do niego kapłanki, tj. prostytutki aby zrobiła co trzeba i zawróciła Enkidu ze złej drogi. Nie muszę chyba dodawać, w jaki sposób.
Hehe, EoG jest książką która pozwala zrozumieć, jak ludzie nie zmienili się w przeciągu ostatnich czterech tysięcy lat. Znaczy, ok, niby mamy samochody i chrupki kukurydziane ale, jak to się mówi, mentalnie to się obeszło bez większych zmian. W czasach Gilga najważniejszymi kwestiami były bowiem dziewczyny z dużymi babilonami i dziki seks. Czy dziś coś innego można znaleźć w telewizji czy książkach? W internetach też jest tego pełno; wiem to, bo kolega mi pokazywał swoją kolekcję. Nielichą.
Wracając do tematu: Enkiu wraz ze swa, ekhm, towarzyszką, przybył z głuszy do miasta by rzucić wyzwanie wielkiemu Gilgameszowi. Zapasy wygrał Gilgamesz i dlatego to epos o Gilgameszu a nie epos o Enkidu. Tak czy siak dwóch przeciwników od razu się zziomało i od tamtej pory w Uruk było dwóch takich, co nadużywali prawa pierwszej nocy. Chyba nawet wprowadzili prawo drugiej i trzeciej nocy.
Kolejne tabliczki opowiadają o tym, jak Gilgamesz ze wspólnikiem zabijają strażnika Lasu Cedrowego - Humbabę, którego 'oddech to śmierć' (znaczy się brudasa). Sława i szczęście Gilgamesz sięgnęła wówczas szczytu. Gdy się jednak osiągnęło szczyt to dalsza droga wiedzie już tylko w dół. Ku rozpaczy dzielnego króla Enkidu umiera rażony chorobą. Może to nie sama śmierć przyjaciela tak wstrząsnęła G, jak uświadomienie sobie, że on sam jest przecież śmiertelny. Nasz epicki heros nie byłby jednak sobą, gdyby nie chciał tego zmienić. Wyruszył więc na wspomniane krańce świata by spotkać się z jedynym człowiekiem ocalałym z wielkiego Potopu i przy okazji obdarzonego nieśmiertelnością - Utnapisztimem.
Historia Utnapisztima i potopu została potem dokładnie skopiowana w innej książce, ale by uniknąć pozwu o prawa autorskie imię Utnapisztima zmieniono na Noe. (To nie jedyne zapożyczenie w Biblii z historii Sumeru/Akkadu. Pływaniem za niemowlaka w koszyku legitymował się jakieś dwa tysiące lat przed Mojżeszem niejaki Sargon Wielki. Nie wszystko jednak należy traktować dosłownie).
Gilgamesz zapytany o powód wizyty oraz nadmiar opalenizny odparł:
'Jakże mi lic nie mieć wpadłych, twarzy przygiętej, jak takiemu, co w daleką drogę odszedł, nie być podobnym? Mój przyjaciel i braciszek młodszy, gońca osłów górskich, lampartów stepu, Enkidu, z którym wszystko zwyciężaliśmy, w góry wkraczaliśmy, razem jąwszy bykołaka ubiliśmy, lwy w przełęczach górskich księżycowi pobiliśmy, w lesie cedrów mocarnego Humbabę zgubiliśmy, Enkidu, którego tak miłowałem: los go dopadł człowiekowi sądzony!'
Utnapisztim był pod takim wrażeniem wyczynów (no bo kto by nie był?), że zdradził tajemnicę morskiego ziela, które miało mieć moc przywracania młodości. Jako, że droga powrotna wiodła akurat przez morze, nasz Gilgamesz przywiązał sobie do nóg kilo kamieni albo nawet więcej i wyskoczył z łódki w głębiny. Wyrwał z dna cudowne ziele, dowlókł się do brzegu i, wycieńczony, natychmiast zasnął. Gdy tak sobie słodko spał z ukrycia wypełzną wąż i pożarł zioło zostawiając Gilgamesza z pustą lufką. Widywałem szczęśliwsze zakończenia.

A czy wspomniałem już, ze wszystkich bohaterów literackich jacy byli i będą najbardziej lubię właśnie Gilgamesza? Spójrzcie tylko na niego, taki był wielki, taki wspaniały, dał z siebie wszystko, zaszedł dalej niż ktokolwiek inny, a mimo to przegrał. Zawsze jest mi smutno, gdy czytam ten fragment jak przed samym Uruk traci nagle to, co z takim trudem wywalczył. Gdyby strata nastąpiła jeszcze gdzieś na końcu świata to luz, ale tak, dwa metry przed metą, to musiało być bolesne. Nie wszystko zależy od nas samych, niezależnie od tego jakie się ma plecy.
No ale nie smućmy się już jego ciężkim losem. A czy wspomniałem już, że 'Giligiligamesz' uchodzi za pierwszą w świecie powieść? Pierwsza książka w dziejach i od razu tak zajebista. Jakie to szczęście! Pomyślcie tylko, gdyby 'Gilgamesza' napisał nie ten znakomity Autor Nieznany a np. paólo coeljo, to ludzkość zarzuciłaby literaturę w dniu jej powstania:
'A co to kurwa za gówno przaśne, wolę dalej posuwać kozy niż czytać ten bełkot'.
Na szczęście dla nas w historii starożytnych pojawia się stosunkowo mało Brazylijczyków, więc w tym newralgicznym dla literatury momencie nie zdążyli jej zakazić.

A czy wspomniałem już czemu nazywają go eposem o Gilgameszu a nie np: historyjką o Gilgameszu? Bo jest kurwa epicki! Przerabiałem go w szkole mając lat osiem; pamiętam, że spytałem mamę:
'Czy będę kiedyś tak kurewsko epicki jak Gilgamesz?'
Mama przeraziła się i nie posłała mnie już do szkoły, żebym nie przeją więcej złych słów. Byłem i jestem bardzo zadowolony z jej decyzji. Zważcie: Iwaszkiewicz nie skończył studiów, Józek Conrad ledwie przebrnął przez gimnazjum, mi zaś udało się przebić ich wszystkich! To prawda, z moim talentem mogłem być kimś, wieść życie profesora, mogłem być chanem na Krymie, ale wybrałem życie kelnera.

A czy wspomniałem już, że można po polskiemu to można dostać dwa przekłady? Jeden jest strasznie słaby, okrojony z ciekawszych fragmentów i na domiar złego zamieniono w nim nazwy wszystkich miejscowości z sumeryjskich i akkadyjskich na takie, jakie nosiły w czasach biblijnych.
Coż to za głąb na takie zabieg się zdobył? Przecież ta cywilizacja była starożytna nawet dla starożytnych Hebrajczyków. To tak, jakby dziś zrobić przekład i przechrzcić Gilgamesza na Ahmeda, bo to tamtejsze tereny. (Cóż, nie byłoby to zupełnie bezpodstawne, ludy starożytnego Bliskiego Wschodu to byli w większości Semici; Żydzi i Arabowie przynależą zaś do tej grupy). Drugi przekład, bodajże Stillera jest ok i to z niego pochodzą wszystkie cytowane tu fragmenty.

A czy wspomniałem już, że jest jeszcze jedna rzecz, za którą lubię Gilgamesza? Mnie i jego łączy bowiem pewien anatomiczny szczegół, który Wam zdradzę na zakończenie:
'Większy jest nad wszystkich mężów Gilgamesz (...) Pierś jego, powiadaj, na dwanaście łokci szeroka, członek jego, powiadają, mierzy trzy łokcie.'





Autor Nieznany?
Ja zapomniałem, to jego ta powieść 'Z ogniem i mieczem'. Mnie Mery czytała ładniejsze kawałki z niego!

Aha, no dziś nie ma żadnych ładniejszych kawałków, bo tyle co mógł to wplotłem w tekst, a poza tym to i tak miało być inaczej, co nie?

9 komentarzy:

  1. To ja już się nie dziwię, że co rusz wyskakujesz z tym prężeniem bicepsa - mając takiego bohatera trudno żeby było inaczej, choć oprócz G. brałam jeszcze pod uwagę, że się na Johnny'ego Bravo stylizujesz ;P
    Fajny pomysł na wpis i z tym sięgnięciem do "źródeł literatury" - źródeł, gdzie epickość jest tak stężona, że można ją nożem kroić. O zawartości testosteronu nie wspominając ;)
    Też nie rozumiem po co robi się przekłady okrojone i ze zmienionymi nazwami, zwłaszcza że nazwy, jak i imiona nadają właśnie charakteru danego regionu opowieści. Sama rozglądałam się trochę za "Podróżami Guliwera" i wszędzie tylko skrócone wersje dla dzieci :(

    OdpowiedzUsuń
  2. A dziękuję. To nie tak, że wpadłem na pomysł: 'o, przybliżę tym nieborakom początki literatury'; po prostu G bardzo mi się podoba :) No i fakt, testosteronu to w nim jest po pachy. Ale z tym dżonym brawo to podpadłaś ;)
    Nie dziw się, że nie możesz dostać oryginalnych podróży góliwera, słyszałem, że są tak hardkorowe, że trafiły na indeks.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem, że masz plakat G. nad łóżkiem? :D
      Hardkorem to by było czytanie eposu w oryginale - a Ty mi tu oszukujesz z jakimiś przekładami, miałeś czytać z tabliczek!
      "Podróże..." na indeksie? Przecież to bajeczka dla dzieci, a przynajmniej od czasu, jak je poddano kastracji ;) Swoją drogą to dziwne co spotkało tę książkę, autor pewnie w grobie się przewraca.

      Usuń
  3. Nad łóżkiem to tylko gołe baby, zdjęcie G trzymam pod poduszką. To nie tak, że go mam za idola, po prostu jest mi go szkoda, więc go lubię. Poza tym ta jego przygoda ta ważna nałuka.
    Oczywiście, że czytałem gilgamesza z tabliczek. Pismo klinowe i jego zawiłą ortografię znam rufnie dobże, co polskom. No ale dla szerokich mas, jakie to forum czytają, podałem przekłady, które są bardziej w ich zasięgu.
    A słift się nie przewraca, tylko cieszy, bo takie skrócone wersje się lepiej sprzedają. I drożej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam wrażenie, że G. wzruszył Cię analogicznie do zająca z wiersza Tuwima. W tym eposie ciekawe wydaje się to, że tak niewiele brakowało by swój cel osiągnął - to chyba dość nietypowe rozwiązanie, jak na opowieść o herosie?
      S. się nie cieszy, bo i tak już grosz z tego mieć nie będzie. Krótsze wersje sprzedają się drożej?

      Usuń
  4. No wiesz, gdyby mu się udało to byłby epos jak epos i bohater jakich wielu, a tak jest inaczej. Warto przeczytać całość, żeby zobaczyć jak giłgamesz wtapia na końcu. To taka mądra jest książka wbrew pozorom.
    Krótsze książki sprzedają się lepiej, czyli sprzedaje się ich więcej. A więcej, to przecież to samo, co drożej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To takie dość współczesne spojrzenie - książkowy bohater, który popełnia błędy i ma wady. Można odnieść wrażenie, że Autor Nieznany wysoko zawiesił poprzeczkę te ileś lat temu, a my obecnie ledwo do niej sięgamy ;)

      Usuń
  5. Faktycznie, AN rozpoczął z wysokiego C, czy może raczej G (hehe, nie dość, że dowcipny jestem, to jeszcze muzykalny).
    Muszę tylko sprostować, że Gilgamesz nie miał wad, po prostu miał trochę pecha.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wysokie C? Niestety nie przepadam za facetami śpiewającymi falsetem.
      Jak miałabym się czepiać (ale przecież ja nigdy się nie czepiam :)), to w sumie pech to wada.

      Usuń