wtorek, 28 stycznia 2014

Sakre ble! Emil Zola - 'Germinal'

Czy przygotowujecie się już do sezonu letniego? Czy zaczęliście już wyciskać z siebie siódme poty na siłowniach i w modnych klubach fitness? Czy wymieniliście już w swoich jadłospisach salceson i mielonkę na kiełki i kreatynę?
Pewnie nie jest Wam, pozbawionym silnej woli, łatwo utrzymać dietę. Nie poddawajcie się jednak; ja, Wasz bohater, wychodzę naprzeciw tym słabościom i daję Wam to, co pomoże zrzucić zbędne kilogramy - 'Germinal'!


Dobra, pożartowaliśmy sobie, nie ma dla Was i Waszych tusz żadnego ratunku. Tak naprawdę 'Germinal' nie jest polecany dla osób zbyt upasionych, bowiem ich otłuszczone serca mogą nie wytrzymać szoku, jaki ta książka wywołuje. Moje nawet nie drgnęło. Nie ma co się pieprzyć, jeżeli nigdy nie mieliście depresji 'Germinal' to zmieni.

Emilek Zola, bo to o jego książce mowa, znakomicie się nadaje do czytania w czasie sesji; on sam bowiem z hukiem wyleciał ze studiów a mimo to się dorobił - mnie jak dotąd udało się powtórzyć ten wyczyn w połowie. Mówi się też, że jak ktoś nie ma szczęścia do szkół to ma szczęście w miłości - to poniekąd prawda w jego przypadku: w młodości zakochał był się on w prostytutce - mógł więc zaliczyć już na pierwszej randce. Czy do kogoś z nas los tak się kiedyś uśmiechnął? A przynajmniej przed wynalezieniem pigułki gwałtu? No, ale do dzieła:


Żerminal jest opowieścią o losach ludzi od pokoleń pracujących w kopalni należącej do wielkiego, anonimowego Towarzystwa. Fabuła ogniskuje się na postaci Stefana Lantiera, nowo przybyłego do kopalni, oraz Meheu, jego żony i dzieci, na czele z Katarzyną, z którymi to Stefanowi przyjdzie się zżyć. Obserwujemy ich losy podczas nadchodzącego kryzysu ekonomicznego który całe zależne od kopalń osady wpędza w coraz większe ubóstwo. Zdesperowani ludzie przystępują do strajku, Stefan zostaje jednym z jego prowodyrów. Ze starcia mas ludzkich z wielkim kapitałem tylko jedna strona będzie zwycięska. Podpowiem: ta lepsza, to jest bogatsza.

Tak mniej więcej wygląda główna oś utworu. Na wątki poboczne składa się życie biedoty pracującej w kopalni oraz wielkich właścicieli którzy na koncesjach dorobili się fortun; problemy codziennego dnia, miłostki, kłótnie, wybuchy metanu itp.
Wiecie już o czym jest ta książka ale, jeżeli jeszcze jej nie czytaliście, to nie macie pojęcia jaka ona jest.
Jest ona przytłaczająca.
Nędza, głód, beznadzieja i przemoc - wszystko to ciągnie się od pierwszej strony aż do ostatniej. Pokazane jest jak bardzo upodlić można człowieka, zredukować do zwierzęcia.
Zola w narkotycznym transie musiał posłyszeć motto Hemingwaya z przyszłości: 'człowieka można zniszczyć, ale nie pokonać'. Według źródeł z epoki miał powiedział sobie wtedy: 'pierdol się Erni, nie każdy jest Robocop, u mnie będzie jedno i drugie!'
Warunki w jakich przyszło tym górnikom egzystować, bo raczej nie żyć, są porażające. Bieda wykrzywiła ich i ich dzieci, od małego skazane cierpieć taki sam los jaki przypadł w udziale rodzicom. Nawet bogaty zarządca fabryki, choć opływa w dostatki też jest postacią tragiczną.
Nie ma w tej książce nic pogodnego. Niewielu jest w niej też porządnych ludzi ale też niewielu całkowicie złych, szarość to kolor dominujący. Wszyscy mają przesrane, a jak już ktoś korzysta, niewiele co prawda, to ci najgorsi, najbardziej cwani i pozbawieni skrupułów - miałbym więc szansę się wybić w takim środowisku!
A dlaczego na wstępie napisałem, że książka Emilka może pomóc schudnąć? Ponieważ najpopularniejszym daniem obiadowym w Żerminalu jest nic. Jeżeli będąc w makdonaldzie przypomnicie sobie warunki jakie panowały u Meheudeów, to frytki staną Wam w gardle - chyba, że jesteście zupełnie pozbawieni empatii, o co Was po cichu podejrzewam.

Le autor do tworzenia Żerminala zabrał się sumiennie. W czasie, gdy miał już ogólny pomysł na książkę akurat wybuchł strajk górników w Anzin (z fr. Zadupie). Emil na pewno się ucieszył, w końcu własnymi oczyma mógł dzięki temu oglądać pałowanie biedoty, to właśnie nazywa się naturalizm. Spędził w Anzin blisko dwa miesiące zapoznając się z sytuacją górników i ich rodzin. Wertował też wszystkie lewackie broszury i teksty. Ruch robotniczy przeżywał w tamtym czasie wielkie dni, Emil poznał głośne wówczas frakcje anarchistów, komunistów, marksistów, anarcho-liberałów, scjentologów i innych cudaków. Efektem tej pracy, jak i talentów samego Zoli, jest właśnie 'Germinal' (tak na marginesie, czy to nie zabawne, że książka, która przyniosła mu fortunę traktuje o biedzie?). Napisany jest on bardzo obrazowo, pozbawiony jakichkolwiek upiększeń. Choć na wskroś smutny to jednak wartościowy. Świetny język i świetna treść - nieczęsto idzie to ze sobą w parze.


W nagrodę za tak wspaniałą lekturę postanowiłem unieśmiertelnić jej autora pisząc o nim fraszkę, mam nadzieję, że poznacie się na mojej wykwintnej poezji:

Emil Zola
przyjebie ci z czoła



No i na zakończenie, tradycyjnie już:
Ja zapomniałem, to jego ta powieść 'Z ogniem i mieczem'. Mnie Mery czytała ładniejsze kawałki z niego!

(Rodzina Meheu szykuje się o 4 rano do wyjścia do kopalni)
1. - Filomena kaszle! - podjęła Katarzyna nasłuchując.
Mówiła o najstarszej córce Levaque'ów, wysokiej, dziewiętnastoletniej dziewczynie, kochance Zachariasza, z którym miała już dwoje dzieci. Była chora na płuca. Otrzymała zajęcia sortowaczki, gdyż nie nadawała się do pracy pod ziemią.
- Ta to ma święte życie - mruknął Zachariasz - wysypia się do szóstej.


2. I w głębi tego grobu, na tym błotnistym łożu mieli swoją noc poślubną.


3. Na białą jego twarz buchnęła krew, oczy zapałały, twarz przeszył spazm. Wstał i stali tak przed sobą jak skamieniali, ona rumiana, tłusta, świeża, rozkwitła skutkiem próżniaczego życia, on zniekształcony wodną puchliną, obrzydliwy, wstrętny jak parszywy kot, dziedzicznie od pokoleń uwsteczniony w rozwoju przez sto lat pracy i głodu .


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz